Ugoda z ubezpieczycielem przez telefon to coraz częstsza forma likwidacja szkody komunikacyjnej. Czy warto ją zawierać? Jakie niesie ze sobą konsekwencje?
Likwidacja szkód komunikacyjnych „przez telefon” - coraz częstsza praktyka ubezpieczycieli
W dzisiejszych czasach, coraz większą popularność zyskuje załatwianie spraw drogą internetową bądź telefoniczną. Tego typu działania mają z całą pewnością całą gamę zalet - są przede wszystkim szybsze, wygodniejsze, bez wychodzenia z domu, a i przecież nie trzeba gospodarować osobno czasu na spotkanie z daną osobą, dojazd itd. Jednak czy w każdym przypadku tego typu rozwiązanie jest najkorzystniejsze dla nas? W wielu przypadkach - na pewno tak. Jednak praktyki załatwiania spraw telefonicznie i internetowo przejęły również ubezpieczalnie. I co gorsze - okazuje się, że ta opcja wcale nie jest korzystna.
Każdy z nas ma podobne wyobrażenie odnośnie likwidacji szkody przez ubezpieczyciela. Jest szkoda, jest sprawca. Sprawca ma polisę, z której tę szkodę ubezpieczyciel powinien zlikwidować. Powinien wtedy pojawić się u nas rzeczoznawca z firmy ubezpieczeniowej i wykonać dokładne i rzetelne oględziny pojazdu po szkodzie. Przyjrzeć się uszkodzonym elementom nie tylko z zewnątrz, ale też “od wewnątrz”. Zdjąć zderzak, podnieść maskę, spojrzeć pod spód. I to jest jedyna słuszna droga, aby taką szkodę zlikwidować.
Przeczytaj także: Likwidacja szkody z OC sprawcy krok po kroku
Niestety, ubezpieczyciele nie zawsze taką drogę proponują. Coraz częściej zdarza się, że ubezpieczyciel wykonuje do nas jeden, krótki telefon. Tłumaczy się tym, że teraz wszyscy tak załatwiają sprawy, że będzie szybciej, prościej, albo - że rzeczoznawca z naszego regionu akurat teraz ma urlop, ale kiedy on wróci - tego nie wie nikt. Mamy więc telefon, ubezpieczyciel dzwoni, potwierdza, że szkoda była, potwierdza kto był sprawcą. I prosi o podanie (przez telefon!) tego, jakie były uszkodzenia. I to na podstawie tego opisu proponuje nam kwotę odszkodowania do wypłaty.
Co za tym idzie? Przede wszystkim - uszkodzenia nie zostaną dokładnie sprawdzone. Nie dość, że nie musimy się na tym znać, bo przecież od tego są specjaliści, to nasz opis też nie musi być do końca adekwatny do uszkodzeń faktycznych. Poza tym, jaki jest sens debatowania z ubezpieczycielem, skoro dla nas coś nadaje się tylko na wymianę, a ubezpieczyciel uzna, że to się jednak da naprawić, a nawet nie widział pojazdu? Czy ubezpieczyciel uwierzy nam na słowo, że przed szkodą uszkodzona część była oryginalna, skoro nie miał okazji tego osobiście sprawdzić? Zastanówmy się nad tym.
Kolejna rzecz - przy likwidacji telefonicznej, prawdopodobnie możemy zapomnieć o tym, że zobaczymy jakikolwiek kosztorys naprawy pojazdu . Ubezpieczyciel wpisze sobie to co mówimy w tabelkę, wrzuci uśrednione wartości kwot, często nieadekwatne do naszego modelu pojazdu i zaproponuje to, co mu mniej więcej wyjdzie jako nasze odszkodowanie.
Nie ma kalkulacji, nie możemy zobaczyć, co zostało uznane a co nie. Nie widzimy jak zostało to uznane, jakie części, za jakie kwoty. Nie wiemy tak na dobrą sprawę - nic. Musimy uwierzyć na słowo, że ubezpieczyciel uznał to, co powiedzieliśmy i do tego przystać na proponowaną kwotę, wziętą nie wiadomo skąd. Taka opcja wydaje się być mało atrakcyjna, prawda?
Ostatnią rzeczą, o której należy pamiętać decydując się na rozliczenie “telefoniczne” jest to, w jaki sposób taka likwidacja się kończy. Otóż, nie mamy kosztorysu. Więc nie mamy się od czego odwołać. Chcemy wyższej kwoty? Oczywiście, ale na jakiej podstawie, skoro nie mamy podstaw wyliczenia? Pamiętajmy, że zgoda na telefoniczną likwidację szkody w 90% kończy się zawarciem ugody z ubezpieczycielem. Więc nie dość, że dostajemy zbyt małą, nierzetelną kwotę, to zamykamy sobie drogę, żeby zrobić cokolwiek dalej.
Wystarczy, że ubezpieczyciel zapyta, czy taka kwota nam wystarcza, bądź czy się na nią zgadzamy, a my to potwierdzamy. Nie dajmy się więc oszukać. Gdy ubezpieczyciel proponuje telefoniczną likwidację szkody, mamy prawo się na nią nie zgodzić. Wystarczy wtedy żądać tradycyjnych oględzin i fizycznego kosztorysu. Wyjdzie to na pewno rzetelniej i bardziej korzystnie.
Dowiedz się: Wypłata odszkodowania na podstawie kosztorysu
Ugoda z ubezpieczycielem - czy warto?
Czy warto iść z ubezpieczycielem na tę ugodę? Zamknąć sobie drogę do dalszych roszczeń, zabrać możliwość odwołań? Na to pytanie każdy powinien sobie odpowiedzieć sam. Prawda jest taka, że zależnie kogo spytamy, taka będzie odpowiedź. Ubezpieczyciel będzie twardo wmawiać nam, że ugoda to najlepsze i najbardziej korzystne rozwiązanie. Firma odzyskująca odszkodowania powie, żeby absolutnie tej ugody nie zawierać - bo jest to po prostu niekorzystne.
I powstaje pytanie, kto ma rację? Rozłóżmy więc tę ugodę na części pierwsze. Zacznijmy od tego, komu taka ugoda się opłaca? Zawarcie ugody z ubezpieczycielem oznacza, że zrzekamy się kolejnych roszczeń do szkody. Nie możemy się więc odwołać. Nie możemy sprzedać. A co za tym idzie, możemy zapomnieć o jakiejkolwiek dodatkowej kwocie.
Możemy też zapomnieć o zmianach kosztorysu. Nawet, jeśli kosztorys nie zawiera wszystkiego, co powinien - ugoda powoduje, że już go nie zmienimy. A pieniądze, które powinny trafić do nas, leżą zostają sobie u ubezpieczyciela, z czego ubezpieczalnie na pewno są zadowolone. Więc jakkolwiek nie spojrzeć - ugoda to rozwiązanie korzystne jedynie dla ubezpieczalni.
Kolejną rzeczą, jest sposób zawarcia ugody, czyli jak to ugryźć, żeby poszkodowany się nie zorientował, ale jednak zgodził. Kombinacje nad kombinacjami. Pojawiają się wtedy często sytuacje, w których nie jesteśmy nawet sami świadomi tego, że taka ugoda została zawarta. Ubezpieczycielowi wystarczy potwierdzić, że kwota odszkodowania nas zadowala. Albo, że odszkodowanie jest wystarczające. Albo, że więcej i tak nie uzyskamy. Nawet jeśli nie, to miło mieć możliwość zweryfikowania tego samodzielnie.
Obejrzyj film: Ugoda z ubezpieczycielem - unikaj jak ognia
Często więc nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, kiedy ubezpieczyciel wcisnął nam ugodę. Dlatego trzeba mocno uważać co się mówi podczas rozmowy z ubezpieczalnią. Mało kto obecnie informuje, że ugoda jest faktycznie ugodą i tłumaczy z czym to się wiąże. Zdarza się, ale nie często. A niestety, żeby ugoda była prawomocna - wcale nie musi być w formie pisemnej i podpisana przez obydwie strony. Ugoda zawarta telefonicznie też ma moc prawną, taką samą jak podpisanie ugody.
Podsumowując, co daje ugoda i co na niej zyskujemy? My - zakończenie sprawy i brak możliwości dalszych działań. Ubezpieczyciel? Święty spokój, pewność tego, że ani grosza więcej w danej sprawie nie będzie musiał wydać. Ponadto zyskuje pewność, że nie będzie składania odwołań, przepychanek i straty ich czasu na tę sprawę. Więc na pytanie - czy ugoda jest korzystna, odpowiedź brzmi: tak, jest. Pytanie jest jednak inne. Dla kogo jest korzystna? Dla nas czy ubezpieczyciela?
Czy można wycofać ugodę?
Załóżmy teraz sytuację, że dostaliśmy kosztorys na kwotę 2450 zł. Ubezpieczyciel zaproponował ugodę, na kwotę 2500. Na tę ugodę wyrażamy zgodę. Jednak coś nas tchnęło i postanowiliśmy wysłać kosztorys to firmy dopłacającej do odszkodowań. Firma sprawnie przelicza kosztorys i następuje zaskoczenie - proponują 1500 zł dopłaty! Wychodzi na to, że jesteśmy 1450 zł stratni. Co w takiej sytuacji? Czy możemy jeszcze tę ugodę wycofać?
Sprawa nie jest niestety tak prosta jak się wydaje, ponieważ w większości przypadków takiej ugody wycofać się nie da. Nawet jeśli wydaje nam się, że zawarliśmy ją nieświadomie, to wystarczy jedno zdanie potwierdzające, że kwota nam odpowiada i zawarcie ugody traktowane jest jako świadome.
Rozmowy telefoniczne ubezpieczyciela są nagrywane. Tak więc trzeba bardzo mocno uważać podczas takiej rozmowy. Jeśli w rozmowie jest jakakolwiek informacja o ugodzie, zrzeczeniu się roszczeń bądź o tym, że kwota odpowiada - ugodę praktycznie nie można wycofać.
Tak samo jest w sytuacji, gdy jest zawarta pisemnie. Wtedy nie ma nawet czego podważyć. Ugoda jest ugodą, kończy ona sprawę i wyczerpuje roszczenia. Nie oznacza to jednak, że jest to całkowicie niemożliwe. Jednak żeby taką ugodę wycofać, trzeba udowodnić, że była ona zawarta nieświadomie, bez wiedzy i bez zgody osoby poszkodowanej.
Wtedy trzeba się naszykować na długi bój z ubezpieczycielem o to, żeby on taką ugodę wycofał. Jest to oczywiście osiągalne, jednak wcale nie jest łatwe. Najprostszą do rozwiązania sytuacją jest to, kiedy ubezpieczyciel próbuje “wcisnąć” nam ugodę na kwotę z kosztorysu. Oznacza to nic innego, jak “albo ugoda, albo nic”. Nie ma prawa czegoś takiego nam narzucić.
Ubezpieczyciel uznając szkodę, ma obowiązek jej rozliczenia i przedstawienia kosztorysu. Tak samo ma obowiązek wypłaty kwoty bezspornej, jeśli zdecydujemy się na rozliczenie gotówkowe naszej szkody. Zawarcie ugody jest dobrowolne.
Tak więc w tej sytuacji jesteśmy z góry na wygranej pozycji. W przypadku pozostałych ugód - jest to niestety ciężkie do uzyskania, ale też nie niemożliwe. To tylko pokazuje, jak bardzo ubezpieczyciel dąży do zawarcia takiego porozumienia i tego, jak bardzo kombinuje, by to osiągnąć. Musimy niestety być uważni. Ubezpieczyciel nie chwyci nas za rękę i nie przeprowadzi przez cały proces likwidacji szkody. A jeśli już to zrobi - zaprowadzi nas w stronę korzystną dla niego, nie dla nas.
Co zamiast ugody, czyli jak uzyskać wyższe odszkodowanie?
Co możemy zrobić, aby uzyskać więcej pieniędzy z ubezpieczalni, jednak nie zgadzając się tym samym na ugodę? Zakładając, że zdecydowaliśmy się na rozliczenie gotówkowe - opcje mamy tak naprawdę trzy.
Pierwsza z nich, to próba dalszych walk z ubezpieczycielem. Chodzi tu o odwołanie od wyceny szkody, podparte dowodami, że kwota na nim jest zbyt niska. Jest to jednak bardzo ryzykowne rozwiązanie - odwołanie nie daje nam gwarancji wzrostu kwot na kosztorysie, a co gorsza - wiąże się z ryzykiem obniżenia kosztorysu.
Dokładnie tak, obniżenia. Niestety jest to częsta praktyka. My się odwołujemy, a ubezpieczyciel stwierdza, że np. dane uszkodzenia nie mogły powstać w tej szkodzie. Otrzymujemy wtedy niższy kosztorys, a przy kolejnych odwołaniach - najczęściej - odmowę wykonania nowego kosztorysu. Tak więc jest to jakaś opcja, ale oznacza dalszą batalię z ubezpieczycielem i niestety - nie zawsze wychodzi korzystnie.
Drugą z opcji jest wejście samodzielnie na drogę sądową. Wtedy oczywiście trzeba się podeprzeć odpowiednim prawnikiem, który nam pomoże. Wtedy też konieczna będzie wycena rzeczoznawcy, która ukaże to, że nasz kosztorys od ubezpieczalni powinien mieć wyższą kwotę. Co nam daje takie rozwiązanie?
Samodzielne uzyskanie wyższej kwoty na etapie sądowym, o ile oczywiście sprawę wygramy. Jednak trzeba pamiętać o kilku szczegółach. Po pierwsze, wygraną kwotą musimy podzielić się z reprezentującą nas kancelarią. Zależnie kogo wybierzemy, wynosi to ok. 30% kwoty całości. Koszty sądowe najczęściej kancelarie biorą na siebie. Ale co jest bardzo ważne, czyli - po drugie: na pieniądze musimy czekać do momentu, aż rozprawa się zakończy. Dopiero wtedy kwota trafia do nas. Może to trwać pół roku, a może trwać dwa lata. Tego typu rozprawy mają bardzo różny czas trwania.
Ostatnią, trzecią opcją, jest sprzedaż szkody. Możemy prawa do swojej szkody odpłatnie sprzedać do firmy skupującej. Polega to na przesłaniu do firmy kosztorysu z ubezpieczalni. Firma przelicza kosztorys, na jego podstawie sprawdza zaniżenia i proponuje nam kwotę. Gdy się zgodzimy - podpisujemy dokumenty do umowy cesji wierzytelności i… zamykamy sprawę. Pieniądze trafiają na konto, a my przestajemy być właścicielem tej szkody.
Dowiedz się więcej: Odkup szkody OC
Wszelkie dalsze postępowania, etapy sądowe czy próby ugodowego zamknięcia sprawy z ubezpieczycielem - podejmuje firma, która tę szkodę odkupiła. Jest to bardzo prosta i przystępna metoda uzyskania wyższej gotówki, bo firma nie angażuje nas w swoje sprawy, a my zapominamy o sprawie. Bez dalszej walki z ubezpieczycielem i bez czekania na zakończenie spraw sądowych.
Oczywiście zaproponowana kwota będzie nieco niższa niż ta, o która staramy się w sądzie - każda firma też musi jakąś kwotę zarobić. Jednak w finalnym rozliczeniu, jak postanowimy walczyć sami - z wygranej kwoty i tak część bierze kancelaria - więc wychodzi na to samo, jak w momencie sprzedaży szkody.
Omijamy jednak ciągnące się rozprawy, długie oczekiwanie na kwotę i wszelkie koszty pośrednie. Tak więc pamiętajmy - ugoda to nie jedyna opcja zwiększenia naszego odszkodowania. I na pewno nie najbardziej korzystna. Ale decyzja o tym, jak swoją szkodę rozwiązać, zawsze należy do osoby poszkodowanej.
Podsumowanie:
- Likwidacja szkody przez telefon choć wygodna może się okazać niekorzystna dla poszkodowanego.
- Ugoda to korzystne rozwiązanie tylko dla zakładu ubezpieczeń.
- Zawartą ugodę z ubezpieczalnią trudno jest wycofać, a zamyka ona całkowicie drogę do dalszych roszczeń.
- O wyższe odszkodowanie można walczyć na drodze sądowej.
- Poszkodowany ma prawo sprzedać prawa do swojej szkody.