/

Finanse
Globalny krach 2025 według Roberta Kiyosakiego – jak się przed nim zabezpieczyć?

Globalny krach 2025 według Roberta Kiyosakiego – jak się przed nim zabezpieczyć?

03.07.202510:39

20 minut

Udziel odpowiedzi na pytania

Środki na Twoim koncie nawet w 21 dni

logo google

4,4/2152 opinie

Twoje dane są u nas bezpieczne

Na żywo

Masz kredyt gotówkowy? Sprawdź, czy może stać się darmowy!

Dlaczego Robert Kiyosaki ostrzega przed globalnym krachem 2025?

Robert Kiyosaki, znany jako autor popularnej książki "Bogaty ojciec, biedny ojciec", od lat alarmuje o zbliżającym się, poważnym załamaniu światowego rynku finansowego. Według niego, prawdziwie wielki kryzys wydarzy się latem 2025 roku. Swoje przewidywania opiera zarówno na analizie bieżącej sytuacji gospodarczej, jak i obserwacji długoterminowych trendów ekonomicznych.

Jego zdaniem nadchodzący załamanie okaże się dotkliwsze niż ten, który świat przeżył w 2008 roku. Na pierwszym planie kryzysu stawia:

  • rosnące do niespotykanych rozmiarów zadłużenie państw,
  • postępującą inflację,
  • strukturalne słabości instytucji bankowych i polityki prowadzonej przez banki centralne.

Kiyosaki nie szczędzi krytyki współczesnemu systemowi finansowemu, porównując go wręcz do schematów Ponziego. Uważa, że opiera się on na "nienaturalnych pieniądzach" – walutach fiducjarnych, które nie są zabezpieczone realnymi aktywami, takimi jak złoto czy srebro. Dodatkowo wskazuje na drastyczne zwiększenie podaży pieniądza przez banki centralne, zwłaszcza podczas pandemii, co – według niego – jeszcze bardziej osłabiło fundamenty systemu monetarnego.

Zwraca również uwagę na:

  • lawinowo rosnący dług publiczny, szczególnie w USA,
  • utrzymującą się wysoką inflację,
  • zderzenie ogromnej bańki zadłużeniowej z krytyczną sytuacją gospodarczą.

Według Kiyosakiego, te czynniki z dużym prawdopodobieństwem mogą zakończyć się globalnym załamaniem rynku finansowego.

Dodatkowy niepokój budzi słaba kondycja instytucji finansowych. Kiyosaki przewiduje, że upadłości banków dopiero się rozpoczną; już w 2023 obserwowaliśmy upadek Silicon Valley Bank, ale według niego to dopiero wstęp do nadchodzących kłopotów trapiących cały sektor.

Ostrzega jednocześnie, że skutki takiego kryzysu dotkną wszystkich, choć najboleśniej przekonają się o nich:

  • osoby przechowujące oszczędności w klasycznych walutach,
  • inwestorzy lokujący kapitał w obligacjach,
  • miliony ludzi, których aktywa gwałtownie stracą na wartości.

Podkreśla również, iż krach, którego spodziewa się w 2025 roku, wykraczać będzie poza sferę finansów – uderzy w całą gospodarkę realną. Spodziewa się:

  • dramatycznego wyhamowania wzrostu,
  • rosnącego bezrobocia,
  • licznych problemów społecznych.

Jego zdaniem, wszystko to stanie się punktem zwrotnym, który na trwałe odmieni krajobraz gospodarczy i finansowy na świecie.

Dlaczego rok 2025 może być przełomowym momentem dla globalnej gospodarki?

Rok 2025 może okazać się przełomowy dla gospodarki światowej. Nakładające się trudności makroekonomiczne sprawiają, że eksperci coraz częściej mówią o możliwości wybuchu największej w historii bańki zadłużeniowej. Tym razem przewidywany kryzys wydaje się mieć nie tylko inną skalę, ale także charakter niż wcześniejsze zawirowania gospodarcze.

Najpoważniejszym problemem jest obecnie niespotykany dotąd poziom zadłużenia państw. Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego łączny dług publiczny przekroczył już 300% światowego PKB, co oznacza, że globalna gospodarka jest bardziej zadłużona niż kiedykolwiek wcześniej. Tak duża suma zobowiązań rodzi realne zagrożenie nawet dla najbardziej stabilnych krajów.

Na to wszystko nakłada się malejąca siła nabywcza najważniejszych walut. Mimo licznych działań banków centralnych inflacja wciąż jest poważnym problemem – w wielu państwach jej poziom znacznie przewyższa wyznaczone cele. Skutkiem tego szybko spada wartość oszczędności zwykłych obywateli.

Równie istotnym czynnikiem przyspieszającym kryzys są zmiany demograficzne:

  • starzenie się społeczeństw w krajach rozwiniętych powoduje, że na rynku pracy coraz mniej osób pozostaje aktywnych,
  • narastają wydatki na emerytury i opiekę zdrowotną,
  • coraz mniej pracujących w stosunku do liczby emerytów osłabia fundamenty całych gospodarek.

Niepokój budzi też kondycja sektora finansowego. Problemy banków, które zaczęły się ujawniać już w 2023 roku, mogą się nasilać – branża finansowa wciąż boryka się z obciążeniami, których nie udało się rozwiązać po kryzysie z 2008 roku. Wiele z nich ukryto jedynie dzięki skoordynowanym działaniom banków centralnych.

Sytuację dodatkowo komplikuje narastająca niepewność polityczna na świecie. Wojny handlowe, konflikty gospodarcze czy zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw potęgują protekcjonizm i stwarzają trudne warunki dla rozwoju biznesu oraz inwestycji. To wszystko odbija się negatywnie na handlu międzynarodowym i spowalnia wzrost gospodarczy.

Wszystko wskazuje na to, że nadchodzący kryzys będzie miał wymiar systemowy – obejmie zarówno rynki finansowe, nieruchomości, fundusze emerytalne, jak i całą gospodarkę realną. Spadek koniunktury może gwałtownie podnieść poziom bezrobocia; w najbardziej dotkniętych państwach stopa osób bez pracy może osiągnąć nawet 15-20%.

W rezultacie znacznie spadnie wartość większości aktywów. Wielu inwestorów, a także fundusze emerytalne, narażone będą na dotkliwe straty, zwłaszcza jeśli posiadają klasyczne lokaty kapitału jak akcje czy obligacje – te mogą potanieć nawet o połowę.

Możliwe, że skutki światowego krachu odczuwalne będą przez kolejne lata, a potrzeba głębokich zmian w globalnym systemie finansowym oraz polityce gospodarczej stanie się nieunikniona, podobnie jak po największych kryzysach minionego wieku.

Jakie są czynniki prowadzące do globalnego krachu finansowego w 2025 roku?

Rynek finansowy na świecie wkracza w fazę poważnych zawirowań, których kulminacja ma nastąpić w 2025 roku. Obecne tendencje w gospodarce wskazują na pięć głównych czynników, które sukcesywnie przybliżają nas do granicy wytrzymałości systemu.

  • gwałtowny wzrost podaży pieniądza,
  • bezprecedensowy poziom globalnego zadłużenia,
  • utrzymująca się trudna w opanowaniu inflacja,
  • niepokojąca sytuacja w sektorze bankowym,
  • wrażliwość systemu walut fiducjarnych.

Pierwszym czynnikiem jest gwałtowny wzrost podaży pieniądza. Banki centralne, próbując przeciwdziałać skutkom pandemii, wpompowały w gospodarkę biliony nowych jednostek walutowych. Dla zobrazowania skali – bilans Rezerwy Federalnej USA powiększył się z 4 bilionów dolarów w 2019 roku do ponad 9 bilionów trzy lata później. Tak ogromna ekspansja monetarna poważnie zakłóciła naturalną równowagę rynków, prowadząc do sztucznego napompowania cen aktywów.

Drugim czynnikiem jest bezprecedensowy poziom globalnego zadłużenia. Całkowity dług publiczny na świecie przekracza dziś trzykrotność światowego PKB. W Stanach Zjednoczonych zobowiązania państwa przekroczyły 34 biliony dolarów, a koszty obsługi tej kwoty zaczynają mocno nadwyrężać finanse publiczne. Rosnące stopy procentowe tylko pogłębiają ten problem, utrudniając spłatę zadłużenia.

Trzeci czynnik wiąże się z utrzymującą się trudną do opanowania inflacją. Pomimo podniesienia stóp procentowych przez banki centralne, wzrost cen wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie w wielu krajach. Wysoka inflacja ma swoje źródło w długotrwałej, łagodnej polityce pieniężnej, problemach z dostawami oraz wzrastających kosztach związanych z transformacją energetyczną.

Niepokojące sygnały płyną również z sektora bankowego. Upadłość Silicon Valley Bank w 2023 roku była sygnałem ostrzegawczym dla rynku. Coraz więcej instytucji finansowych zmaga się z niezgodnością terminów zapadalności aktywów i pasywów. Banki są posiadaczami licznych obligacji zakupionych przy niskich stopach procentowych, których wartości obecnie znacząco spadły, tworząc nieujawnione straty w ich księgach.

Kolejnym problemem jest wrażliwość systemu walut fiducjarnych. Obecny system opiera się wyłącznie na zaufaniu do państw emitujących waluty, pozbawiony realnych zabezpieczeń. Nadmierna produkcja pieniądza, rosnące deficyty oraz nasilające się napięcia międzynarodowe podważają stabilność tego systemu. Co więcej, działania państw zrzeszonych w BRICS, które poszukują alternatywy dla dolara, osłabiają globalną równowagę monetarną.

Na niekorzyść stabilności gospodarczej działa również coraz większe rozwarstwienie społeczne. Według raportu Oxfam, 1% najzamożniejszych osób dysponuje większym majątkiem niż pozostałe 99% razem wzięte. Taka koncentracja bogactwa ogranicza popyt konsumpcyjny i prowadzi do narastania konfliktów społecznych.

Ponadto, rynki surowcowe zmagają się z niedoborami kluczowych metali i energii oraz z konsekwencjami wojen i sankcji gospodarczych. Narastające zapotrzebowanie, szczególnie w związku z transformacją energetyczną, dodatkowo wzmaga presję inflacyjną.

Wszystkie te czynniki wzajemnie na siebie oddziałują, stwarzając bezprecedensowe wyzwanie dla stabilności globalnej gospodarki. Zagrożenia te mają dużo szerszy charakter niż podczas kryzysu finansowego z 2008 roku – uderzają w fundamenty światowego systemu finansowego i wymagają systemowych rozwiązań.

Dlaczego rosnący dług i inflacja są kluczowymi zagrożeniami dla globalnej gospodarki?

Rosnący poziom zadłużenia oraz utrzymująca się inflacja stanowią dziś kluczowe wyzwania dla globalnej gospodarki. Te dwa zjawiska wzajemnie się wzmacniają, tworząc groźną spiralę. Najnowsze statystyki są alarmujące – globalny dług przekroczył już 318 bilionów dolarów, co trzykrotnie przewyższa łączną wartość światowej produkcji.

Sytuacja finansowa państw pogarsza się z kilku powodów:

  • coraz większa część państwowych budżetów przeznaczana jest na obsługę zadłużenia,
  • wzrost stóp procentowych sprawia, że rolowanie długu staje się coraz bardziej kosztowne,
  • dodatkowo wzrastają ograniczenia na środki kluczowe dla potrzeb społecznych i inwestycji.

Dla przykładu, same odsetki od długu publicznego w USA przekroczyły rocznie bilion dolarów, przewyższając nawet wydatki na wojsko. Wzrost stóp procentowych zmusza rządy do emisji obligacji na mniej korzystnych warunkach, zwiększając koszty obsługi długu.

Do tego dochodzi narastająca presja inflacyjna, która uderza zwłaszcza w mniej zamożne grupy społeczne. Wysokie tempo wzrostu cen działa niczym niejawny podatek, odbierając siłę nabywczą szczególnie rodzinom o niskich i średnich dochodach. Analizy pokazują, że przy 10-procentowej inflacji:

  • najbiedniejsi tracą aż do 20% swojej realnej siły zakupowej,
  • najzamożniejsi doświadczają spadku jedynie o kilka procent,
  • nierówności społeczne dalej się pogłębiają.

Największym zagrożeniem okazuje się sprzężenie długu z inflacją. Wzrost zadłużenia często pociąga za sobą zwiększenie podaży pieniądza przez banki centralne, co prowadzi do dalszego wzrostu cen. To zmusza je do kolejnych podwyżek stóp procentowych, co z kolei jeszcze bardziej podbija koszty obsługi długu publicznego i prywatnego. Efekt? Spirala problemów, która potrafi zachwiać fundamentami gospodarki.

Skutki tej sytuacji można zaobserwować na wielu płaszczyznach:

  • rosnące ryzyko niewypłacalności państw – historia pokazuje, że gdy zadłużenie przekracza wartość rocznego PKB, konsekwencje mogą być poważne,
  • utrzymująca się wysoka inflacja podkopuje wiarę w waluty, prowadząc do ich osłabienia i odpływu kapitału z rynków,
  • wzrost nierówności społecznych – właściciele aktywów korzystają na sytuacji, podczas gdy klasa średnia i uboższe gospodarstwa domowe tracą,
  • utrata zaufania inwestorów do obligacji, co może prowadzić do gwałtownych wyprzedaży i problemów z płynnością państw,
  • osłabienie fundamentów gospodarczych państw, co zwiększa ryzyko globalnych kryzysów.

Rozwiązanie tych problemów jest niezwykle trudne, ponieważ tradycyjne narzędzia polityki gospodarczej tracą na skuteczności. Podwyższanie stóp procentowych pomaga walczyć z inflacją, lecz jednocześnie czyni obsługę zadłużenia jeszcze trudniejszą. Z kolei poluzowanie polityki monetarnej grozi dalszym rozpędzeniem cen.

Zagrożenia te stanowią poważne wyzwanie dla bezpieczeństwa całego systemu finansowego. Historia dowiodła, że połączenie wysokiego zadłużenia i gwałtownej inflacji przynosi kryzysy o ogromnej skali – jak stagnacja i inflacja, która sparaliżowała Zachód w latach siedemdziesiątych.

Specjaliści podkreślają, że obecnie ryzyko jest jeszcze poważniejsze. Nigdy dotąd poziom światowego zadłużenia nie był tak wysoki, a rynki finansowe nie były tak silnie powiązane ze sobą. W tej sytuacji nawet lokalne zawirowania mogą błyskawicznie rozlać się po całym świecie, wywołując efekt domina.

Jak drukowanie pieniędzy i polityka monetarna wpływają na nadchodzący kryzys?

Mechanizm tworzenia nowego pieniądza przez banki centralne oraz jego wpływ na stabilność globalnych finansów to obecnie jedno z kluczowych wyzwań dla światowej gospodarki. W ostatnim czasie interwencje monetarne osiągnęły niespotykaną dotąd skalę, diametralnie zmieniając realia ekonomiczne i napędzając ryzyko zbliżającego się kryzysu.

Od wybuchu pandemii COVID-19 bilanse banków centralnych zaczęły rosnąć w tempie, jakiego wcześniej nie obserwowano. Przykładowo, amerykańska Rezerwa Federalna zwiększyła aktywa z około 4 bilionów dolarów w 2019 roku do ponad 9 bilionów trzy lata później. Podobne kroki podjął Europejski Bank Centralny oraz Bank Japonii, pompując na rynek olbrzymie ilości świeżo wykreowanego pieniądza poprzez programy luzowania ilościowego.

Skutki tych działań okazały się wielowymiarowe:

  • wzrost inflacji,
  • dewaluacja walut fiducjarnych,
  • formowanie się baniek na rynkach aktywów,
  • przyrost zadłużenia.

Wzrost inflacji: Przy nadmiernej podaży pieniądza, niedobory towarów i usług szybko przekładają się na wzrost cen. W samym 2022 roku inflacja w Stanach Zjednoczonych przekroczyła 9%, zaś w krajach strefy euro sięgnęła rekordowych 10% – poziomu dotąd nieobserwowanego od początku istnienia euro.

Dewaluacja walut fiducjarnych: Pieniądz pozbawiony pokrycia w dobrach materialnych ulega stopniowemu osłabieniu wraz ze wzrostem podaży. Od 2020 roku dolar amerykański stracił ponad jedną piątą swojej siły nabywczej, co uderzyło w wartość zgromadzonych oszczędności.

Formowanie się baniek na rynkach aktywów: Tani pieniądz napompował ceny akcji, obligacji oraz nieruchomości. Warto wspomnieć, że indeks S&P 500 od czasu pandemicznego załamania podwoił swoją wartość, mimo pogarszających się fundamentów gospodarczych.

Przyrost zadłużenia: Niskie koszty kredytów skłoniły zarówno rządy, biznes, jak i gospodarstwa domowe do coraz większego zadłużania się. Całkowite zobowiązania globalne przewyższyły już trzykrotność światowego PKB, co zagraża stabilności systemu.

Polityka oparta na ciągłym zasilaniu gospodarki nową gotówką prowadzi też do poważnych zniekształceń strukturalnych. Utrzymywanie sztucznie niskiego oprocentowania zaburza naturalne przepływy kapitału, pozwalając na finansowanie przedsięwzięć nieopłacalnych w normalnych warunkach. Skutkiem tego jest rosnąca nieefektywność całego systemu.

Ekspansja monetarna skutkuje również powiększaniem się przepaści majątkowej między obywatelami. Dowiedziono, że na masowym dodruku zyskują przede wszystkim osoby posiadające znaczące aktywa. Zgodnie z danymi Federal Reserve z 2023 roku, najbogatsze 10% mieszkańców USA kontroluje niemal 90% wartości aktywów giełdowych – to właśnie one najbardziej skorzystały na dużym wzroście podaży pieniądza.

Szczególnie groźnym zjawiskiem okazuje się finansowanie deficytów rządowych poprzez monetyzację długu publicznego. Banki centralne skupują obligacje emitowane przez państwa, de facto wspierając ich politykę wydatkową. W efekcie Rezerwa Federalna stała się głównym właścicielem amerykańskich papierów skarbowych, co podważa rozdział między polityką pieniężną a fiskalną i osłabia zaufanie do całego systemu finansowego.

Obszar finansów publicznych zaczyna coraz bardziej przypominać zamknięty krąg zadłużenia. Nowe pożyczki służą głównie spłacie wcześniejszych zobowiązań, a koszt ich obsługi dynamicznie rośnie. Amerykański Departament Skarbu przeznacza rocznie ponad bilion dolarów wyłącznie na zapłatę samych odsetek, co stanowi już piątą część federalnego budżetu.

Ta rzeczywistość powoduje znaczne wahania na rynkach finansowych. Inwestorzy stają się niezwykle czuli na wszelkie zmiany decyzji banków centralnych – ograniczanie programów skupowych czy podwyżki stóp procentowych natychmiast wywołują znaczącą zmienność i niepokoje rynkowe.

Powrót do tradycyjnych zasad polityki pieniężnej okazuje się ogromnym wyzwaniem. Przykładowo, gdy amerykańska Rezerwa Federalna w 2022 roku zaczęła podnosić stopy procentowe, chcąc ograniczyć inflację, upadło kilka instytucji finansowych, z Silicon Valley Bank na czele. To wydarzenie dobitnie pokazało, jak mocno gospodarka stała się zależna od taniego kredytu.

Na dłuższą metę taka sytuacja sprzyja odpływowi kapitału w kierunku alternatywnych sposobów przechowywania majątku. Zmniejszające się zaufanie do walut państwowych sprawia, że coraz więcej osób wybiera złoto, srebro czy cyfrowe aktywa, jak kryptowaluty, co dodatkowo podkopuje fundamenty tradycyjnego systemu monetarnego.

Obecny układ przypomina swoistą pułapkę monetarną. Banki centralne nie mogą bez końca zwiększać podaży pieniądza ze względu na ryzyko dalszej inflacji, jednak nagłe wstrzymanie tych działań grozi wybuchem poważnego kryzysu i recesją. To właśnie ta dwuznaczność sprawia, że wielu specjalistów rynkowych ostrzega przed perspektywą gwałtownego załamania w niedalekiej przyszłości.

Jak demografia i starzenie się społeczeństwa wpływają na ryzyko załamania rynków?

Starzenie się społeczeństw to jedno z głównych wyzwań destabilizujących światowe rynki finansowe. Zmiany demograficzne, szczególnie widoczne w krajach wysoko rozwiniętych, postępują bardzo szybko. W Polsce średnia dzietność wynosi zaledwie 1,32 dziecka na kobietę, co sprawia, że nasz kraj znajduje się w czołówce państw z najszybciej malejącą liczbą mieszkańców.

System emerytalny znajduje się pod rosnącą presją. Według prognoz GUS, do 2050 roku liczba emerytów wzrośnie o niemal jedną trzecią, podczas gdy osób aktywnych zawodowo będzie o ponad jedną czwartą mniej. Obecnie na jednego emeryta przypadają trzy i pół osoby pracujące, ale w ciągu trzech dekad relacja ta spadnie do zaledwie półtorej osoby. Współczynnik obciążenia demograficznego wzrośnie z obecnych 36% do ponad 66%.

Zmieniająca się demografia wpłynie również na publiczne finanse. Obecnie Polska przeznacza ponad 11% PKB na emerytury. W nadchodzących latach odsetek ten może wzrosnąć do ponad 15%. Wydatki na służbę zdrowia i opiekę długoterminową mogą osiągnąć nawet jedną trzecią PKB w krajach rozwiniętych. Możliwe skutki to:

  • rosnące zadłużenie i deficyt,
  • podnoszenie składek i podatków,
  • ograniczenia w kluczowych inwestycjach,
  • spadek konkurencyjności gospodarek.

Rynki kapitałowe również staną przed wyzwaniami. Zjawisko masowego wycofywania się pokolenia Baby Boomers może doprowadzić do dużej wyprzedaży akcji i obligacji. W USA aż 70% majątku gospodarstw domowych należy do osób starszych, co może skutkować gwałtownym spadkiem cen aktywów przy szybkiej ich sprzedaży. Japoński przykład pokazuje, że długotrwały zastój na giełdzie, jak w przypadku indeksu Nikkei 225, jest realnym zagrożeniem.

Sytuacja publicznych systemów emerytalnych również budzi uzasadnione obawy. Pogłębiające się trudności finansowe państw prowadzą do takich działań jak:

  • przejmowanie prywatnych funduszy emerytalnych,
  • ograniczanie świadczeń,
  • nakładanie dodatkowych podatków na oszczędności i majątek obywateli.

Starzenie się społeczeństwa wpływa także na rozwój gospodarczy. Malejąca liczba ludności oznacza niższy popyt wewnętrzny i wolniejszy wzrost PKB. OECD prognozuje, że dynamika gospodarcza w krajach rozwiniętych spowolni do 1–1,5% rocznie, ograniczając możliwości wzrostu przedsiębiorstw.

Zmiany demograficzne zmieniają rynek pracy w Polsce. Liczba osób w wieku produkcyjnym od 2010 roku zmniejszyła się o ponad dwa miliony, a do połowy stulecia spadek ten wyniesie pięć milionów. Taki trend prowadzi do:

  • presji płacowej,
  • rosnącej inflacji,
  • osłabienia pozycji Polski na światowych rynkach.

Nie należy ignorować wpływu demografii na sektor nieruchomości. Zmniejszające się zapotrzebowanie na mieszkania powoduje spadki cen domów w wielu regionach. Dla wielu rodzin oznacza to:

  • zmniejszenie wartości majątku,
  • ograniczenie możliwości oszczędzania,
  • mniejsze możliwości konsumpcji.

Instytucje takie jak Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy uznają demograficzne przemiany za jedno z kluczowych zagrożeń dla światowego systemu finansowego. W połączeniu z rosnącym zadłużeniem i presją inflacyjną mogą one prowadzić do globalnego kryzysu.

Co Robert Kiyosaki rekomenduje jako ochronę przed globalnym krachem w 2025 roku?

Robert Kiyosaki, ceniony specjalista w dziedzinie finansów i autor bestsellerowej książki „Bogaty ojciec, biedny ojciec”, przedstawia konkretne sposoby ochrony majątku w obliczu globalnego kryzysu, który – jego zdaniem – może nastąpić już w 2025 roku. Proponuje, by zrezygnować z klasycznych metod inwestycyjnych na rzecz aktywów materialnych.

W centrum jego strategii znajdują się metale szlachetne. Szczególną uwagę zwraca na fizyczne posiadanie złota i srebra, podkreślając, że bariery w postaci instrumentów pochodnych czy papierowych certyfikatów mogą okazać się zgubne. Złoto przez lata sprawdzało się jako bezpieczna przystań w trudnych chwilach, zwłaszcza podczas krachów finansowych czy spadku wartości walut. Srebro natomiast nie tylko pełni rolę wartościowego kruszcu, ale również cenionego surowca przemysłowego, co czyni je jeszcze bardziej perspektywicznym wyborem. Wskazuje także, że faktyczne posiadanie tych metali niweluje ryzyko kontrahenta znane z wirtualnych czy papierowych form inwestycji.

Srebro w oczach Kiyosakiego wydaje się szczególnie atrakcyjne. Obecny stosunek jego ceny do złota – wynoszący ponad 80:1, podczas gdy historycznie utrzymywał się na poziomie 15:1 – świadczy o sporym potencjale wzrostu tej inwestycji. Dodatkowym atutem jest zwiększający się popyt na srebro w branży energii odnawialnej i elektronice, co tylko potęguje jego znaczenie.

Kiyosaki dostrzega także wartość w kryptowalutach, szczególnie Bitcoinie. Uważa je za skuteczną formę zabezpieczenia kapitału w obliczu rosnącej inflacji oraz niestabilności tradycyjnych instytucji finansowych. Wskazuje na ograniczoną podaż kryptowalut (szczególnie Bitcoina), ich niezależność od rządów i banków centralnych, a także powszechną dostępność i łatwość przesyłania środków na całym świecie.

Nie mniej istotna, według eksperta, jest szeroka wiedza finansowa. Posiadanie aktywów to dopiero początek – zdaniem Kiyosakiego kluczem jest zrozumienie mechanizmów rynkowych i systematyczne poszerzanie swoich kompetencji. Tylko dzięki temu inwestorzy są w stanie podejmować korzystne decyzje i sprawnie dostosowywać się do nowych, często trudnych realiów gospodarczych.

Autor zachęca też do rozciągnięcia dywersyfikacji poza tradycyjny sektor finansowy. Oprócz kruszców i kryptowalut warto przyjrzeć się inwestycjom w:

  • nieruchomości generujące regularny dochód,
  • akcje stabilnych spółek, szczególnie w branży surowcowej,
  • firmy, które radzą sobie nawet w czasie recesji, oferując niezbędne produkty lub usługi.

W obliczu ryzyka zbliżającego się spowolnienia gospodarczego doradza ograniczanie zadłużenia, zwłaszcza zadłużenia o zmiennej stopie procentowej. Wzrost kosztów kredytowych połączony ze spadkiem dochodów może bowiem szybko wpędzić w finansowe tarapaty.

Dużą wagę przykłada Kiyosaki do zbudowania własnej niezależności finansowej. Poleca regularne odkładanie rezerw na nieprzewidziane wydatki oraz inwestowanie w rozwijanie umiejętności, dzięki którym będzie można zarabiać nawet przy niekorzystnych zmianach w gospodarce.

W jego opinii obecnie funkcjonujący system finansowy, oparty na „papierowym pieniądzu”, zbliża się do głębokiego kryzysu. Tradycyjne oszczędności bankowe czy rządowe obligacje nie gwarantują już ochrony przed utratą wartości pieniądza czy problemami sektora bankowego. Prawdziwą tarczą pozostają fizyczne aktywa – przede wszystkim metale szlachetne – które zapewniają bezpieczeństwo w czasach niepewności.

Kiyosaki podpowiada również, jak wykorzystać zmienność rynku – przewiduje, że po pierwszej fali załamania ceny złota, srebra czy kryptowalut mogą chwilowo spaść, tworząc niepowtarzalne okazje do zakupu. Radzi więc mieć przygotowany kapitał i elastycznie reagować, aby móc skorzystać z nadarzających się możliwości.

Dlaczego inwestowanie w złoto i srebro może być bezpieczną przystanią w czasie kryzysu?

Inwestowanie w złoto oraz srebro od setek lat uchodzi za skuteczny sposób zabezpieczenia kapitału w niepewnych czasach gospodarczych. W obliczu zapowiadanego kryzysu finansowego w 2025 roku, znaczenie metali szlachetnych jako bezpiecznej przystani tylko się zwiększa.

Te surowce wyróżniają się wyjątkową zdolnością do ochrony przed skutkami inflacji. W przeciwieństwie do pieniądza fiducjarnego, który łatwo można rozmnożyć, zasoby złota i srebra na świecie są z natury ograniczone. Ta cecha sprawia, że trudno o ich dewaluację. Historia pokazuje, że okresy wysokiej inflacji sprzyjają umacnianiu się wartości tych aktywów – niejednokrotnie ich cena wręcz dynamicznie rośnie.

Złoto odznacza się szczególną odpornością na gwałtowne zmiany na rynkach finansowych. Dobrym przykładem może być kryzys z 2008 roku:

  • globalne giełdy notowały ponad 50-procentowe spadki,
  • wartość złota wzrosła o około 5%,
  • jeszcze w trakcie pandemii w 2020 roku złoto wyznaczyło historyczne szczyty, przekraczając poziom 2000 dolarów za uncję.

Złoto i srebro jako fizyczne aktywa pozwalają uniknąć ryzyka kontrahenta oraz instytucji finansowych.

Srebro - znaczenie przemysłowe

Srebro, oprócz tego, że jest metalem szlachetnym, odgrywa ważną rolę w przemyśle:

  • niemal połowa pozyskiwanego srebra trafia do produkcji paneli słonecznych, elektroniki, medycyny czy motoryzacji,
  • rosnąca rola energii odnawialnej zwiększa zapotrzebowanie – każdy panel fotowoltaiczny wymaga około 20 gramów srebra,
  • eksperci przewidują podwojenie globalnej mocy instalacji solarnych do 2025 roku.

Malejące zasoby srebra oraz rosnący popyt przemysłowy nadają temu metalowi stabilności cenowej.

Zalety inwestycji w metale szlachetne

  • wysoka płynność – łatwo je sprzedać niemal na wszystkich rynkach świata,
  • ochrona siły nabywczej podczas skokowej inflacji,
  • brak ryzyka zamrożenia środków lub nagłej utraty wartości w przypadku turbulencji gospodarczych,
  • skuteczna dywersyfikacja portfela inwestycyjnego – już 10-15% udziału metali szlachetnych ogranicza ryzyko,
  • niezależność od polityki monetarnej państw.

Zarówno złoto, jak i srebro pozwalają zabezpieczyć się przed ryzykami takimi jak cyberataki czy awarie technologiczne. Fizyczne metale szlachetne pozostaną dostępne nawet w przypadku poważnych zakłóceń w systemach finansowych.

Warto obserwować stosunek ceny złota do srebra (Gold-to-Silver Ratio). Obecnie wynosi on około 80:1, co sugeruje potencjalnie wyższe wzrosty wartości srebra w przyszłości.

Jakie prognozy dotyczące cen złota i srebra wskazują na ich potencjalny wzrost?

Eksperci zajmujący się rynkiem metali szlachetnych przewidują, że w najbliższych latach ceny złota i srebra znacząco pójdą w górę. Zwracają uwagę, że dopiero wchodzimy w fazę długotrwałego wzrostu, która ma szansę przerodzić się w wyjątkowo silną hossę.

Ostatnio złoto pokonało kolejne poziomy oporu, osiągając rekordowe notowania przekraczające 3400 dolarów za uncję. Według specjalistów to dopiero początek zwyżek. Największe światowe banki inwestycyjne prognozują, że przez najbliższą dekadę cena złota może dojść nawet do 25 000–30 000 dolarów za uncję. Tak optymistyczne przewidywania wynikają m.in. z:

  • wzrastającego zadłużenia na świecie,
  • utrzymującej się inflacji,
  • stale rosnących zakupów złota przez banki centralne.

Właśnie te zakupy banków centralnych nabierają szczególnego znaczenia. W 2023 roku instytucje te zgromadziły rekordowe ilości złota – ponad 1000 ton, a podobny popyt utrzymuje się również w 2024 roku. Banki centralne dążą do dywersyfikacji rezerw, stopniowo ograniczając zależność od dolara oraz innych walut papierowych, co dodatkowo wzmacnia cenę złota.

Równie ciekawe są perspektywy dla srebra. Jego obecna cena oscyluje w granicach 35–40 dolarów za uncję, ale prognozy wskazują, że do 2025 roku może ona dojść nawet do 70–100 dolarów, a w dłuższej perspektywie nie wyklucza się nawet 200 dolarów.

Srebro może zaoferować większy zwrot niż złoto z kilku powodów:

  • pozostaje znacząco niedoszacowane – obecny poziom to około 60% poniżej historycznych maksimów,
  • relacja ceny złota do srebra (Gold-to-Silver Ratio) wynosi obecnie około 80:1, podczas gdy przez lata utrzymywała się bliżej proporcji 15:1,
  • rosnące wykorzystanie srebra w nowoczesnych technologiach.

Srebro znajduje coraz szersze zastosowanie w energetyce odnawialnej, elektronice, motoryzacji oraz medycynie. Wykorzystywane jest m.in. w:

  • panelach fotowoltaicznych,
  • telefonach i komputerach,
  • pojazdach elektrycznych,
  • medycynie – ze względu na właściwości antybakteryjne.

Szacuje się, że do roku 2030 zapotrzebowanie przemysłu na srebro wzrośnie o ponad 60%, podczas gdy wydobycie utrzymuje się na stałym, ograniczonym poziomie. Taka sytuacja może wywołać dodatkową presję na wzrost cen.

Nie bez znaczenia pozostają również geopolityczne uwarunkowania. Napięcia na Bliskim Wschodzie, spory handlowe pomiędzy światowymi potęgami oraz niestabilność polityczna w wielu krajach sprawiają, że inwestorzy coraz chętniej sięgają po bezpieczne aktywa, do których zalicza się metale szlachetne.

Do wzrostu optymizmu przyczyniają się również najważniejsze instytucje finansowe – takie jak Bank of America, Goldman Sachs czy JP Morgan. Ich najnowsze prognozy sugerują, że złoto może podrożeć do 5000 dolarów za uncję już do końca 2025 roku, a srebro – potroić swoją wartość w tym samym okresie.

Coraz większe zainteresowanie metalami szlachetnymi widać również wśród inwestorów indywidualnych. Notuje się rekordową sprzedaż fizycznych monet i sztabek, a fundusze ETF związane ze złotem i srebrem przyciągają coraz więcej kapitału, co dodatkowo napędza prognozowane wzrosty.

Wielu specjalistów zwraca uwagę na pojawienie się tzw. „złotego krzyża” na wykresach technicznych dla obu metali, który często poprzedza długotrwałe zwyżki. Obserwując obecną dynamikę rynku, można spodziewać się nawet podwojenia ceny srebra jeszcze przed końcem 2025 roku.

Dlaczego srebro jest uznawane za jedną z najlepszych okazji inwestycyjnych w 2025 roku?

Srebro coraz częściej pojawia się w rankingach najlepszych inwestycji na 2025 rok. Zarówno specjaliści, jak i osoby prywatne zwracają na nie uwagę, dostrzegając w nim coś więcej niż tylko metal szlachetny – to wyjątkowa alternatywa, zwłaszcza w czasach niestabilności gospodarczej.

Na popularność srebra w dużej mierze wpływa jego wciąż relatywnie niska wycena. Obecnie za uncję trzeba zapłacić od 35 do 40 dolarów, co stanowi zaledwie 40% wartości z czasów historycznego maksimum z 1980 roku, po uwzględnieniu inflacji. Według prognoz analityków z Goldman Sachs czy Bank of America, w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy cena może przekroczyć pułap 70-100 dolarów, a w dalszej przyszłości nawet 200 dolarów.

Interesujące są również proporcje między ceną złota a srebrem – Gold-to-Silver Ratio. Kiedyś ten wskaźnik wynosił 15:1, dziś waha się wokół 80:1. Tak duża rozbieżność sugeruje, że srebro ma spory potencjał względem złota.

Nie bez znaczenia jest także rosnąca rola srebra w przemyśle:

  • panele słoneczne wykorzystują średnio 20 gramów tego metalu na sztukę,
  • produkcja aut elektrycznych wymaga nawet 40 gramów srebra na każdy pojazd,
  • medycyna korzysta z jego właściwości antybakteryjnych,
  • elektronika użytkowa zawiera srebro w praktycznie każdym nowoczesnym urządzeniu,
  • dynamiczny rozwój energetyki solarnej prognozuje podwojenie instalacji do 2025 roku.

Według danych Instytutu Srebra zapotrzebowanie przemysłowe może wzrosnąć o ponad 60% do końca dekady. Wydobycie jednak nie nadąża za rosnącymi potrzebami – w 2023 roku na światowy rynek trafiło około 830 milionów uncji, gdy popyt przekroczył 1,2 miliarda. Ta wyraźna luka skutkuje kurczeniem się magazynów, które od 2020 roku zmalały już o ponad 20%.

Jednocześnie pozyskiwanie srebra staje się coraz trudniejsze – złoża są uboższe, a koszty eksploatacji rosną. W przypadku zagrożenia kryzysem finansowym inwestorzy chętniej spoglądają na srebro jako zabezpieczenie przed inflacją czy niepokojami na rynkach. Podobnie jak złoto, srebro w formie fizycznej nie jest powiązane z żadną instytucją, co eliminuje ryzyko utraty wartości na skutek upadłości banków czy firm.

Zainteresowanie tym metalem widać również wśród większych graczy:

  • instytucje finansowe zwiększyły zakupy srebra o 23% rok do roku,
  • fundusze ETF oparte na srebrze przyciągają ogromny kapitał,
  • inicjatywa SilverSqueeze zyskuje na popularności, skupiając uwagę inwestorów na fizycznym srebrze.

Warto także zaznaczyć, że srebro – w przeciwieństwie do złota czy Bitcoina – pozostaje w przystępnych cenach. Podczas gdy za uncję złota trzeba zapłacić ponad 3400 dolarów, a jeden Bitcoin kosztuje powyżej 60 tysięcy dolarów, srebro pozwala na inwestowanie przy stosunkowo niewielkim kapitale.

Analizując długoterminowe wykresy, specjaliści wskazują na formacje techniczne zapowiadające możliwy rajd cen w kolejnych latach. Przebicie kluczowych oporów i tzw. „złoty krzyż” wywołały kolejny impuls wzrostowy, co może utrzymać się przez dłuższy czas.

Warto także wspomnieć, że przez lata na rynku srebra dochodziło do manipulacji cenami na kontraktach terminowych, co tłumiło naturalny rozwój notowań. Coraz większa transparentność oraz ostrzejsze przepisy dotyczące instrumentów pochodnych sprzyjają bardziej rzetelnym wycenom, co dodatkowo zwiększa perspektywę dalszych wzrostów.

Jakie szanse oferują kryptowaluty w obliczu niestabilności finansowej?

Kryptowaluty zyskują na znaczeniu jako alternatywa wobec klasycznych instrumentów finansowych, zwłaszcza w okresach coraz większej niepewności gospodarczej. Dzięki swoim specyficznym właściwościom, te cyfrowe aktywa coraz częściej postrzegane są jako skuteczny sposób zabezpieczenia majątku przed skutkami potencjalnych kryzysów finansowych.

Bitcoin, będący pionierem i jednocześnie najbardziej rozpoznawalną kryptowalutą, wyróżnia ograniczona emisja – nigdy nie zostanie wybitych więcej niż 21 milionów monet. Taka zaprogramowana rzadkość kontrastuje z walutami emitowanymi przez banki centralne, gdzie podaż można dowolnie zwiększać. W warunkach narastającego zadłużenia i postępującej inflacji, ograniczona ilość Bitcoina pełni rolę bezpiecznego schronienia przed utratą wartości pieniądza.

Podstawą funkcjonowania kryptowalut jest technologia blockchain, gwarantująca transparentność oraz wysoki poziom ochrony transakcji. Rozproszona księga publiczna zmniejsza ryzyko nadużyć i manipulacji, co nabiera szczególnego znaczenia w czasach, gdy zaufanie do tradycyjnych instytucji finansowych słabnie. Co więcej, blockchain nie wymaga pośredników, a transakcje realizowane są przez całą dobę.

Specjaliści rynkowi podkreślają, że cykliczne wydarzenia, takie jak halving, mają istotny wpływ na kurs Bitcoina. Halving, czyli redukcja nagrody za wydobycie bloku o połowę, następuje zwykle co cztery lata. Kolejny taki moment miał miejsce w 2024 roku i podobnie jak poprzednie, może stać się impulsem do dynamicznych wzrostów ceny. Historia pokazuje, że w ciągu dwunastu miesięcy po halvingu wartość Bitcoina potrafiła rosnąć średnio aż o 600%.

Do rosnącej popularności kryptowalut przyczynia się również zaangażowanie dużych instytucji:

  • przedsiębiorstwa takie jak MicroStrategy, Tesla czy Square zainwestowały w Bitcoina miliardy dolarów,
  • w 2023 roku BlackRock umożliwił inwestowanie w Bitcoina poprzez ETF,
  • takie napływające środki z dużych podmiotów napędzają wzrost cen na rynku.

W krajach, gdzie inflacja galopuje lub panuje niestabilność polityczna, kryptowaluty zyskują na praktycznym znaczeniu. Przykłady Argentyny, Wenezueli czy Turcji pokazują, że mieszkańcy chętnie korzystają z cyfrowych walut jako alternatywy dla gwałtownie tracących na wartości pieniędzy lokalnych. Dane Chainalysis wskazują, że w 2023 roku odnotowano aż 40-procentowy wzrost liczby transakcji kryptowalutowych na rynkach rozwijających się.

Ethereum, plasujące się tuż za Bitcoinem pod względem kapitalizacji, oferuje więcej możliwości dzięki inteligentnym kontraktom:

  • umożliwiają one tworzenie zdecentralizowanych aplikacji finansowych (DeFi),
  • DeFi pozwala korzystać z usług takich jak pożyczki, lokaty czy polisy ubezpieczeniowe,
  • wartość aktywów ulokowanych w DeFi przekroczyła już 100 miliardów dolarów.

Równolegle z rozwojem rynku widoczne są postępy w kwestii regulacji. Coraz więcej państw wdraża jasne zasady dotyczące cyfrowych aktywów, poprawiając bezpieczeństwo inwestorów i wspierając napływ kapitału z sektora instytucjonalnego. Szwajcaria, Singapur czy Zjednoczone Emiraty Arabskie wypracowały przyjazne otoczenie prawne, skutecznie przyciągając innowacyjne firmy z całego świata.

Warto zauważyć, że współzależność między kryptowalutami a tradycyjnymi rynkami finansowymi wzrasta podczas stabilnych okresów, jednak w chwilach kryzysu wyraźnie się zmniejsza. Badania Banku Rozrachunków Międzynarodowych potwierdzają, że kryptowaluty umożliwiają dywersyfikację portfela inwestycyjnego szczególnie wtedy, gdy na klasycznych giełdach pojawia się niepewność.

Kolejnym atutem cyfrowych aktywów jest łatwość ich przesyłania – w przeciwieństwie do złota, transfer Bitcoina o wartości miliona dolarów na drugi koniec świata zajmuje zaledwie kilkanaście minut i wymaga niewielkich kosztów. Przenoszenie takiej samej ilości złota wiązałoby się z logistycznymi trudnościami, wyższymi wydatkami i większym ryzykiem.

Także na rynku nieruchomości kryptowaluty zyskują uznanie. Już w 2023 roku wartość transakcji zrealizowanych przy ich udziale przekroczyła miliard dolarów. Dzięki tokenizacji możliwy stał się zakup udziałów w nieruchomościach za pomocą cyfrowych walut, co zwiększa płynność obrotu w sektorze tradycyjnie uważanym za mało elastyczny.

Na przestrzeni ostatnich lat kryptowaluty stały się łatwiej dostępne dla codziennych użytkowników:

  • intuicyjne aplikacje umożliwiają szybkie i wygodne operowanie cyfrowymi aktywami,
  • karty płatnicze powiązane z kryptowalutami pozwalają na codzienne ich użycie,
  • nowe rozwiązania płatnicze minimalizują konieczność wymiany na pieniądze tradycyjne.

Dlaczego oszczędzanie w pieniądzach fiducjarnych jest krytykowane przez ekspertów?

Pieniądz fiducjarny to nic innego jak waluta, której siła opiera się jedynie na zaufaniu do instytucji emitującej, bez żadnego powiązania z rzeczywistymi dobrami. Taki model coraz częściej spotyka się z krytyką ze strony specjalistów od finansów. W obecnych realiach gospodarczych odkładanie środków właśnie w tego rodzaju pieniądzu prowadzi do stopniowego tracenia oszczędności, co potwierdzają liczne opracowania ekonomiczne.

Największą wadą pieniądza fiducjarnego jest postępująca utrata wartości nabywczej, wynikająca z inflacji. Wystarczy spojrzeć na statystyki:

  • w ciągu zaledwie trzech lat dolar amerykański zredukował swoją siłę zakupową o ponad jedną piątą,
  • polskie złotówki także nie oparły się temu trendowi – realna wartość środków zgromadzonych na kontach spadła nawet o 25%,
  • najbardziej odczuli to posiadacze lokat bankowych.

Specjaliści podkreślają tu znaczenie prawa Greshama, wedle którego „zły pieniądz wypiera dobry”. W praktyce oznacza to, że waluty tracące wartość skutecznie wypierają z rynku te oparte na konkretnych aktywach, takich jak metale szlachetne. Inwestorzy dostrzegający te zależności chętnie stawiają na złoto czy srebro, podczas gdy mniej świadomi pozostają przy środkach, które z roku na rok kupują coraz mniej.

Dodatkowo, sytuacja pogarszana jest przez politykę banków centralnych, które decydują się na nadmierny dodruk pieniędzy. Dobrym przykładem są działania Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych, która w krótkim czasie zwiększyła liczbę dolarów z 4 do ponad 9 bilionów. Takie działanie sztucznie podbija notowania giełdowe, jednak w rzeczywistości oznacza spadek realnej siły naszych oszczędności.

Częstym zarzutem wobec obecnych systemów walutowych jest brak solidnych zabezpieczeń. Systemy oparte na złocie lub innych zasobach fizycznych dawały poczucie bezpieczniejszego przechowywania wartości. Dziś cena waluty zależy niemal wyłącznie od zaufania, co w okresach kryzysowych tylko zwiększa zagrożenie utraty zgromadzonego kapitału.

Z analizy Banku Rozrachunków Międzynarodowych wynika, że:

  • w czasach zawirowań gospodarczych to posiadacze waluty fiducjarnej najczęściej ponoszą najwyższe koszty,
  • choć oficjalne dane o inflacji w krajach rozwiniętych mówią o 3-5%, w rzeczywistości skumulowane straty bywają znacznie większe,
  • wskaźniki inflacji nie uwzględniają pełni wzrostu kosztów życia.

Trzymanie oszczędności wyłącznie w papierowym pieniądzu przyczynia się przy tym do powiększania różnic majątkowych. Osoby inwestujące w ziemię, surowce czy akcje odnajdują się lepiej, a ich majątek zyskuje na inflacji. W tym czasie oszczędzający na rachunkach bankowych notują straty. W 2023 roku różnica między zwrotem z aktywów rzeczowych a lokatami dochodziła do 8-12 punktów procentowych na korzyść tych pierwszych.

Warto też pamiętać o stratach, które często pozostają niezauważone – nawet gdy oprocentowanie wydaje się atrakcyjniejsze niż inflacja. Przykładowo:

  • przy inflacji na poziomie 5% i odsetkach wynoszących 6%, po opodatkowaniu saldo wynosi już zaledwie 0,9%,
  • nie uwzględnia to jeszcze innych dodatkowych kosztów.

Obecny system finansowy niemal zmusza ludzi do poszukiwania nowych form inwestycji, aby chronić swój kapitał przed utratą wartości. Wiąże się to z rosnącą koniecznością akceptowania coraz większego ryzyka. Podczas okresów niestabilności może prowadzić to do poważnych problemów.

Coraz częściej eksperci zwracają uwagę, że waluty oparte wyłącznie na zaufaniu nie sprawdzają się jako narzędzie przechowywania wartości na dłuższą metę. Od momentu powstania FED-u w 1913 roku dolar stracił ponad 96% swojej mocy nabywczej. Zgromadzone przez pokolenia oszczędności zostały praktycznie zniweczone.

Dlatego też rekomenduje się większą dywersyfikację portfela. Włączanie do oszczędności aktywów odpornych na inflację – na przykład metali szlachetnych, nieruchomości, niektórych surowców czy wybranych kryptowalut – pozwala lepiej chronić kapitał, szczególnie w czasach zwiększonej niepewności gospodarczej.

Dowiedz się, czy masz szansę na darmowy kredyt

03.07.202516:24

20 min

Krajowy Plan Odbudowy a modernizacja sieci energetycznej przez Energa Operator – klucz do transformacji energetycznej Polski

KPO wspiera Energa Operator modernizując sieć elektryczną. Inwestycje zwiększą OZE, elektromobilność i bezpieczeństwo dostaw do 2035 roku. Kliknij!...

Finanse

03.07.202514:14

47 min

Polska giełda liderem Europy w 2025 roku – co napędza jej dynamiczny wzrost?

Polska giełda liderem Europy w 2025 r. z wysokimi wzrostami WIG20, stabilną gospodarką i napływem zagranicznego kapitału. Sprawdź szczegóły!...

Finanse

03.07.202511:16

17 min

Emisja obligacji Volkswagen Financial Services Polska – klucz do finansowania leasingu samochodów i rozwoju usług motoryzacyjnych

Volkswagen Financial Services Polska pozyskuje środki z emisji obligacji, gwarantowanych przez spółkę-matkę, wspierając rozwój leasingu i finansowania...

Finanse

01.07.202513:40

9 min

Małe kwoty wystarczą na inwestowanie Jak zacząć pomnażać kapitał już od 100 zł miesięcznie

Zacznij inwestować od 100 zł miesięcznie! Sprawdź, jak małe kwoty mogą pomóc Ci zbudować kapitał dzięki prostym, dostępnym narzędziom i strategiom....

Finanse

01.07.202510:41

12 min

Spadek akcji ZE PAK kontrolowanego przez Zygmunta Solorza – przyczyny i skutki na giełdzie

Spadek akcji ZE PAK przez konflikt rodzinny, fiasko rozmów z PGE i kosztowne inwestycje. Sprawdź, jak spółka walczy o odbudowę wartości....

Finanse

01.07.202508:09

6 min

Źródła dochodu prezydenta Andrzeja Dudy zarobki nieruchomości i zobowiązania finansowe 2024

Poznaj dochody, majątek i zobowiązania finansowe prezydenta Andrzeja Dudy. Sprawdź jego pensję, oszczędności, nieruchomości i kredyty hipoteczne....

Finanse

empty_placeholder