Rynek jaj w Polsce przeżywa obecnie poważne trudności. Koszty zakupu jaj dynamicznie idą w górę, podczas gdy dostępność maleje na hurtowniach. Kryzys ten ma zasięg międzynarodowy – z podobnymi problemami mierzy się cała Europa. Przekłada się to zarówno na kłopoty producentów, jak i na większe obciążenia dla odbiorców.
Za główną przyczynę tego stanu rzeczy uznaje się rozprzestrzenianie groźnych wirusów, które dziesiątkują populacje drobiu. Zarówno wirus grypy ptaków (HPAI), jak i choroba Newcastle (ND) przyczyniają się do ogromnych strat w gospodarstwach. Wiele ferm zostało zmuszonych do likwidacji stad, co skutkuje znacznie mniejszą ilością dostępnych jaj.
Największym wyzwaniem okazuje się konieczność czasochłonnej odbudowy stad. Właściciele ferm muszą najpierw przeprowadzić gruntowne czyszczenie i dezynfekcję pomieszczeń, a następnie od nowa wychować ptaki. Cały ten proces nierzadko rozciąga się na długie miesiące.
W odpowiedzi na zagrożenie epidemiologiczne wprowadzone zostały zaostrzone reguły dotyczące bezpieczeństwa biologicznego, i to nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach Unii Europejskiej. Choć te działania są konieczne, istotnie komplikują prowadzenie hodowli oraz generują dodatkowe wydatki. W efekcie spadająca produkcja i wyższe koszty podnoszą cenę każdego jajka.
Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że problemy wystąpiły równocześnie w wielu państwach. W normalnych warunkach deficyty można byłoby łatwo uzupełnić przez import, jednak obecny kryzys objął niemal całą Europę, co znacząco ogranicza możliwości sprowadzania jaj zza granicy.
Wszystkie te czynniki sprawiają, że ceny – zwłaszcza najchętniej wybieranych jaj w rozmiarze M i L – gwałtownie rosną. Staje się to szczególnie odczuwalne w okresie poprzedzającym święta, kiedy zapotrzebowanie na ten produkt wyraźnie wzrasta.
W ostatnim czasie sytuacja na polskich fermach drobiu uległa wyraźnemu pogorszeniu z powodu szerzącej się ptasiej grypy (HPAI) oraz choroby Newcastle. W minionym roku liczba zlikwidowanych ptaków przekroczyła 13 milionów, co było bezpośrednią konsekwencją wykrycia ognisk tych zakażeń. Dotychczas produkowano miesięcznie około 650 milionów jaj, natomiast obecnie gospodarstwa są w stanie dostarczyć jedynie około 70% tej liczby na rynek krajowy.
Powrót do dawnego poziomu produkcji to długotrwały proces — zwykle trwa od pół roku do nawet roku. Właściciele ferm muszą wdrożyć rygorystyczne środki ochrony biologicznej, obejmujące:
- gruntowne sprzątanie,
- dezynfekcję budynków,
- kilku- lub kilkumiesięczną przerwę w prowadzeniu chowu.
Dopiero po przejściu tych etapów możliwy jest zakup nowych stad rodzicielskich oraz ich odchów do momentu osiągnięcia dojrzałości, co zajmuje co najmniej 4-5 miesięcy od wyklucia piskląt.
Zmniejszona dostępność jaj jest także skutkiem dodatkowych restrykcji, dotyczących nawet hodowli, w których nie stwierdzono epidemii. Ograniczono transport ptactwa i jaj w promieniu 10 kilometrów od ognisk chorób, przez co około 1/3 powierzchni ferm w kraju jest objęta tymi obostrzeniami.
Na niekorzystną sytuację wpłynął również okres jesienno-zimowy, kiedy konsumpcja jaj tradycyjnie wzrasta o kilkanaście procent. To dodatkowe zapotrzebowanie pogłębia trudności producentów, szczególnie w stadach kur niosek, które charakteryzują się:
- dłuższym cyklem produkcji,
- kosztowną wymianą,
- czasochłonnym procesem w porównaniu do stad drobiu mięsnego.
Jak epidemie wirusa grypy ptaków wpłynęły na rynek jaj?
Epidemie wirusa grypy ptaków (HPAI) oraz choroby Newcastle doprowadziły do bezprecedensowego załamania rynku jaj zarówno w Polsce, jak i na terenie całej Europy. W Polsce zlikwidowano już ponad 13 milionów sztuk drobiu po potwierdzeniu ognisk zakażeń, co bardzo silnie wpłynęło na całą branżę.
Produkcja jaj gwałtownie spadła – wcześniej miesięcznie na polski rynek trafiało około 650 milionów jaj, obecnie dostępna jest tylko nieco ponad połowa tej ilości. W efekcie:
- powstały niedobory w hurtowniach,
- mniejsza dostępność jaj w sklepach,
- gospodarstwa dotknięte HPAI lub chorobą Newcastle muszą całkowicie zawiesić produkcję, czasem na kilka miesięcy.
Wokół ognisk zakażeń ustanowiono strefy bezpieczeństwa o promieniu 10 kilometrów, gdzie obowiązują restrykcje dotyczące transportu drobiu i przetworów, co utrudnia dostawy. Ograniczenia te dotyczą obecnie aż jednej trzeciej wszystkich hodowli w kraju, znacznie ograniczając krajowe możliwości produkcyjne.
Odbudowa stad po epidemii jest długotrwała i wymagająca:
- produktywność musi zostać wstrzymana na kilkanaście miesięcy,
- konieczna jest gruntowna dezynfekcja i wprowadzenie nowych stad rodzicielskich,
- młode kury nioski potrzebują 4-5 miesięcy, by dojrzeć i regularnie znosić jaja.
Straty finansowe odczuwają przede wszystkim właściciele ferm niosek, ponieważ hodowla kur jajecznych charakteryzuje się:
- dłuższym cyklem odnowy stada,
- znacznie wyższymi kosztami niż hodowla drobiu mięsnego,
- dłuższym czasem powrotu do dawnej sprawności po chorobach.
Dodatkowo, hodowcy muszą wprowadzać nowe środki ostrożności, co generuje dodatkowe koszty, takie jak:
- zakup środków dezynfekujących,
- sprzęt ochronny,
- regularne testy weterynaryjne,
- dostosowanie budynków hodowlanych.
Takie wydatki przekładają się na coraz wyższe ceny jaj na sklepowych półkach.
Ponieważ kryzys ma charakter ogólnoeuropejski, import z zagranicy nie jest obecnie możliwy, gdyż wirus rozprzestrzenia się na cały kontynent. W rezultacie spada dostępność jaj także w innych krajach europejskich, co jeszcze bardziej pogarsza sytuację w Polsce.
Dlaczego ceny jaj rozmiaru M i L wzrosły w ciągu roku?
W ciągu ostatniego roku ceny jaj w rozmiarze M wzrosły aż o 60%, natomiast te w rozmiarze L podrożały o połowę. Ten dynamiczny wzrost wynika przede wszystkim z kryzysu w branży drobiarskiej w Polsce oraz w innych krajach Europy. Największy problem dotyczy jaj klasy M, które są najpopularniejsze wśród klientów i osiągnęły najwyższy dotychczas poziom cen.
Gwałtowne podwyżki spowodowane są znacznym ograniczeniem dostępności jaj. Główne przyczyny to:
- występowanie chorób drobiu, takich jak ptasia grypa (HPAI) i choroba Newcastle,
- przymusowe likwidacje stad niosek na zakażonych fermach, co ograniczyło dostępność produktów,
- proces dezynfekcji i reorganizacji ferm po wykryciu chorób,
- czasochłonne wychowanie młodych kur, które zaczynają się nieść dopiero po kilku miesiącach.
Na rynku polskim codziennie brakowało około 195 milionów jaj, co oznaczało utratę jednej trzeciej krajowej produkcji.
Dodatkowo, na wzrost cen wpływają rosnące koszty produkcji:
- podwyższone standardy bioasekuracji,
- droższe pasze,
- wyższe rachunki za energię konieczną do utrzymania warunków w kurnikach,
- częstsze wizyty weterynarzy.
Polscy konsumenci najchętniej wybierają jaja klasy M i L, co w sytuacji ograniczonej podaży winduje ceny tych rozmiarów jeszcze bardziej. Hurtownie sygnalizują poważny deficyt, a hurtowe ceny rosną szybciej niż ogólny poziom inflacji.
Problem jest złożony także dlatego, że podobne wyzwania dotykają producentów w całej Europie. Ograniczenia w imporcie uniemożliwiają rekompensatę braków, gdyż cała Europa zmaga się z epidemiami drobiu.
Eksperci prognozują, że wysokie ceny jaj utrzymają się przez dłuższy czas, ponieważ odbudowa stad jest kosztowna i wymaga czasu. Dopóki hodowcy nie przywrócą produkcji do wcześniejszych poziomów, zwłaszcza w najchętniej wybieranych rozmiarach, ceny pozostaną na wysokim poziomie.
Jakie są aktualne ceny hurtowe jaj w Polsce?
W Polsce hurtowe ceny jaj osiągnęły niespotykane dotąd poziomy. Obecnie za popularne jaja klatkowe w rozmiarze M trzeba zapłacić około 65 groszy za sztukę, a większy rozmiar L kosztuje już 75 groszy. Jaja pochodzące z chowu ściółkowego są nieco droższe – za M zapłacimy 70 groszy, natomiast za L aż 80 groszy.
Ceny wzrosły aż o 50-60 procent w porównaniu z tym samym okresem w zeszłym roku. Jest to bezpośredni skutek problemów epidemiologicznych wśród drobiu i ograniczonej dostępności produktu na rynku krajowym.
Producenci, czyli polskie fermy, borykają się z poważnymi wyzwaniami związanymi z ciągłością produkcji. Skutkiem tych trudności jest widoczny niedobór jaj w hurtowniach, szacowany na około 30% mniejszą podaż niż przed rokiem. Dystrybutorzy, zmuszeni do radzenia sobie z brakami, zostali postawieni przed koniecznością podwyższania cen. Największy deficyt dotyczy rozmiarów M i L, które cieszą się największym zainteresowaniem zarówno ze strony klientów detalicznych, jak i branży spożywczej.
Różnica w cenie między jajami klatkowymi a ściółkowymi sięga obecnie 5-10 groszy na sztuce. Wynika to z wyższych kosztów utrzymania kur w systemach ściółkowych, gdzie zwierzęta mają zapewnione większe przestrzenie i lepsze warunki życia.
Hurtownicy podkreślają, że realizacja dużych zamówień – zwłaszcza dla piekarni i cukierni – staje się coraz trudniejsza. Jaja to kluczowy składnik w tych branżach, a czasowe braki dostaw notuje się w wielu regionach kraju, co powoduje lokalne wahania cen.
Eksperci przewidują, że wysokie ceny jaj w hurcie utrzymają się jeszcze przez najbliższe miesiące. Odbudowa produkcji w krajowych gospodarstwach wymaga zarówno czasu, jak i znaczących nakładów finansowych. Stabilizacja rynku nastąpi dopiero, gdy hodowle wrócą do pełnej wydajności.
Jak wzrost cen jaj wpływa na konsumentów w Polsce?
W ostatnim czasie Polacy odczuli znaczący wzrost cen jaj, który mocno uderzył w domowe budżety. Skok sięgający nawet 60% dla najbardziej popularnych jaj rozmiaru M sprawił, że codzienne zakupy stały się odczuwalnie droższe. Przeciętnie rodzina zużywająca miesięcznie około 30 sztuk jaj musi dziś przeznaczyć na ten artykuł spożywczy od 10 do 15 zł więcej niż jeszcze rok temu.
Wzrost cen jaj na sklepowych półkach wyraźnie przewyższył ogólną inflację. Dla przykładu, za pudełko dziesięciu jaj z chowu klatkowego w rozmiarze M obecnie trzeba zapłacić od 12 do 15 zł, podczas gdy rok temu taka paczka kosztowała zwykle 7–9 zł. Jeszcze bardziej podrożały jaja z chowu ściółkowego i ekologicznego – cena za dziesięć sztuk potrafi sięgać nawet 18–22 zł.
Taka sytuacja wpłynęła na sposób robienia zakupów przez wielu konsumentów, zwłaszcza osoby z niższym dochodem, które zaczęły:
- ograniczać ilość kupowanych jaj, czasem nawet o jedną piątą,
- wybierać tańsze jaja klatkowe zamiast droższych alternatyw,
- ograniczać zużycie jaj podczas gotowania i sięgać po inne produkty bogate w białko.
Rodziny z kilkorgiem dzieci oraz osoby starsze odczuwają te zmiany szczególnie mocno, ponieważ jaja to dla nich podstawowy i zwykle niedrogi sposób na uzupełnienie diety o wartościowe białko. Szacunki wskazują, że ponad jedna trzecia gospodarstw o niższych dochodach zredukowała spożycie jaj ze względu na aktualne ceny.
Podwyżki cen nie ominęły również lokalnych piekarni i cukierni, dla których jaja są jednym z ważniejszych składników. W efekcie wiele takich miejsc zmuszone było podnieść ceny ciast, wyrobów piekarskich oraz tradycyjnych potraw nawet o 10–20%. Wypieki i słodkości, których podstawą są jaja, odczuwalnie podrożały.
Problemem stała się także niepewność dostaw. W mniejszych miejscowościach coraz częściej zdarzają się braki jaj, szczególnie w okresach wzmożonego popytu, takich jak święta. Gdy zapasy się kończą, ceny rosną jeszcze bardziej, a zdobycie jaj staje się wyzwaniem.
Specjaliści szacują, że podwyżki cen utrzymają się przez najbliższe kilkanaście miesięcy – do czasu, aż produkcja krajowa odzyska pełną wydajność. Niestety, nawet po ustabilizowaniu się sytuacji rynkowej nie należy spodziewać się powrotu do dawnych, niskich cen. Jest to spowodowane między innymi długoterminowymi konsekwencjami pandemii oraz coraz wyższymi kosztami produkcji wynikającymi z zaostrzonych norm bezpieczeństwa biologicznego.
Jak sytuacja przed Świętami Bożego Narodzenia wpływa na rynek jaj?
Przedświąteczny okres tradycyjnie wiąże się ze zwiększonym popytem na jaja, jednak obecny kryzys na rynku znacząco utrudnia dostęp do tego produktu. W grudniu zapotrzebowanie może wzrosnąć nawet o połowę w porównaniu do typowych miesięcy, ponieważ jaja są podstawowym składnikiem wielu świątecznych potraw.
Ceny jaj na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem stale rosną, a w tym roku skok jest szczególnie dotkliwy. Eksperci prognozują, że za opakowanie 10 sztuk jaj klasy M z chowu klatkowego zapłacimy od 18 do 20 zł, natomiast jaja ściółkowe mogą kosztować nawet 25 zł. W porównaniu z ubiegłym rokiem ceny w grudniu będą wyższe o około 70-80%.
Sytuację dodatkowo komplikują takie czynniki jak:
- duże zapasy branży cukierniczej i gastronomicznej,
- intensywne przygotowania świątecznych wypieków i potraw w domach,
- rosnące zainteresowanie jajami klasy L, szczególnie popularnymi wśród cukierników.
Coraz częściej występują niedobory w hurtowniach, a dystrybutorzy ograniczają dostępność poprzez limity na opakowania dla odbiorców biznesowych, by zaspokoić potrzeby jak największej liczby klientów. W niektórych regionach mniejsze sklepy mogą nawet przez kilka dni nie mieć jaj w sprzedaży.
Cukiernicy i restauratorzy dostosowują się do trudnej sytuacji, gdzie:
- jedna trzecia producentów ciast zmienia receptury, aby zużywać mniej jaj,
- co piąta firma podniosła ceny, próbując zrekompensować rosnące koszty surowców,
- niektóre produkty zdrożały nawet o 25%.
Problemy z podażą są wynikiem trudności w odbudowie stad kur z powodu chorób, co sprawia, że produkcja obecnie wynosi zaledwie 70% normalnego poziomu. Szacuje się, że w grudniu w Polsce może zabraknąć nawet 300 milionów jaj.
Sytuację pogarsza brak możliwości importu, gdyż ptasia grypa dotyka cały kontynent, uniemożliwiając wsparcie polskiego rynku przez zagranicznych producentów, jak to miało miejsce wcześniej.
Prognozy na nadchodzący rok nie przynoszą szybkiej poprawy – stabilizacja może pojawić się dopiero w drugiej połowie 2025 roku, pod warunkiem, że nie nastąpią kolejne ogniska ptasiej grypy. Tymczasem jaja pozostaną deficytowym produktem, a ich ceny podczas świąt nadal będą rosnąć.
Jakie zmiany w imporcie mogą zabezpieczyć polski rynek jaj?
W obliczu obecnego kryzysu na polskim rynku jaj konieczne staje się wprowadzenie realnych zmian w polityce importu. Chodzi przede wszystkim o zabezpieczenie polskich producentów oraz ustabilizowanie cen. Przełomem w tych działaniach jest nowa umowa handlowa między Unią Europejską a Ukrainą, regulująca przywóz według zasad Układu Stowarzyszeniowego.
Kluczowym elementem umowy jest ponowne wprowadzenie kontyngentów taryfowych na jaja i drób. Limity te określają, ile towaru może wejść do kraju po korzystnych stawkach celnych, co pozwala:
- uzupełniać braki na krajowym rynku,
- chronić rodzime gospodarstwa przed nadmierną konkurencją,
- stopniowo zwiększać dostępność produktów.
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi intensywnie negocjuje kolejne zabezpieczenia importowe, co jest szczególnie ważne w czasie ograniczeń produkcji wywołanych epidemią ptasiej grypy. Działania te wspierają interesy polskich producentów.
Rząd jednocześnie poszukuje nowych rynków zbytu, aby zrównoważyć zwiększony import. Przykładem jest współpraca ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, które stały się ważnym odbiorcą polskiego drobiu, co pozwala dywersyfikować sprzedaż i zabezpieczać się przed niedostatkami na rynku unijnym.
Ze względu na ryzyko ptasiej grypy w niektórych regionach wprowadzane są tymczasowe restrykcje dotyczące przywozu drobiu i jaj. Choć ograniczenia krótkoterminowo zmniejszają podaż, w dłuższej perspektywie chronią rodzime hodowle przed rozprzestrzenianiem chorób.
Specjaliści podkreślają, jak istotne są narzędzia pozwalające na szybką zmianę zasad importowych, dzięki którym możliwe będzie:
- sprawne otwieranie granic przy silnych deficytach,
- natychmiastowe zamykanie ich po normalizacji sytuacji,
- elastyczne reagowanie na zmieniające się warunki rynkowe.
Kolejnym krokiem jest modernizacja certyfikacji importowanych jaj, by produkty spoza kraju spełniały takie same rygorystyczne standardy jakości i bezpieczeństwa jak polskie, co chroni konsumentów i polskich przedsiębiorców przed nieuczciwą konkurencją.
Dodatkowo Polska współpracuje z innymi państwami UE nad ogólnoeuropejskim mechanizmem wsparcia, który:
- umożliwi skuteczną współpracę w sytuacjach kryzysowych,
- pozwoli na import produktów z rejonów wolnych od chorób,
- zachowa ochronę krajowych interesów.






