Dlaczego Stellantis rezygnuje z dostawczych aut na wodór z Polski?
Koncern Stellantis postanowił wstrzymać produkcję dostawczych samochodów napędzanych wodorem w Polsce. Decyzja ta objęła zakład w Gliwicach i była efektem różnych czynników, zarówno ekonomicznych, jak i związanych z infrastrukturą.
Największym problemem okazał się brak dobrze rozwiniętej sieci stacji tankowania wodoru. Bez odpowiedniej liczby takich punktów codzienne użytkowanie wodorowych pojazdów byłoby utrudnione, co automatycznie ogranicza zainteresowanie nimi wśród potencjalnych klientów. Przy tym nie można zapominać, że budowa infrastruktury dedykowanej tej technologii jest znacznie droższa i wymaga bardziej zaawansowanych rozwiązań niż w przypadku „elektryków”.
Wpływ na rezygnację miało również niewielkie zainteresowanie autami wodorowymi – nie dotyczy to jedynie Polski, ale zauważalne jest w całej Europie. Wyniki analiz rynkowych pokazują, że klienci biznesowi, czyli główna grupa odbiorców dostawczaków:
- znacznie chętniej sięgają po modele z napędem elektrycznym,
- preferują klasyczne silniki spalinowe,
- wskazują na ograniczoną dostępność infrastruktury wodorowej jako główną barierę.
Nie bez znaczenia pozostają także względy finansowe. Rozwój technologii wodorowej wiąże się z ogromnymi wydatkami, takimi jak:
- koszt ogniw paliwowych,
- koszt specjalistycznych zbiorników,
- wymagania dotyczące odpowiedniego poziomu czystości paliwa.
W aktualnych realiach rynkowych uruchomienie seryjnej produkcji w Gliwicach, zaplanowane na 2025 rok, stało się po prostu nieopłacalne.
Warto dodać, że taka decyzja dobrze wpisuje się w długofalową strategię firmy. Stellantis koncentruje się teraz na rozwijaniu napędów, które wydają się bardziej przyszłościowe. Motoryzacja przechodzi transformację, przepisy dotyczące emisji spalin są coraz bardziej restrykcyjne, a to wymusza ciągłe aktualizowanie planów i szukanie nowych rozwiązań.
Komplikacje rodzi również konieczność korzystania z wodoru o bardzo wysokiej czystości. W praktyce oznacza to:
- wyższe koszty,
- bardziej wymagającą logistykę,
- trudność w zapewnieniu stałej dostępności odpowiedniego paliwa.
Nie sposób pominąć również aspektu wsparcia ze strony państwa. W Polsce, w przeciwieństwie do wielu krajów UE, brakuje mocnych programów zachęcających do inwestycji w technologie wodorowe. Krajowe inicjatywy dopiero raczkują, co dodatkowo ogranicza atrakcyjność takich przedsięwzięć.
Jakie czynniki wpłynęły na tę decyzję?
Decyzja Stellantis o zawieszeniu produkcji wodorowych pojazdów dostawczych w Gliwicach była efektem wielu istotnych uwarunkowań zarówno rynkowych, jak i technologicznych. Szczegółowe analizy wykazały, że rozpoczęcie produkcji w 2025 roku niosłoby ze sobą znaczące ryzyko finansowe.
- niska gotowość rynku transportowego w Polsce i Europie na pojazdy napędzane wodorem,
- preferowanie przez odbiorców flotowych modeli elektrycznych zasilanych akumulatorami,
- skierowanie zasobów badawczo-rozwojowych na inne rodzaje napędu o większym potencjale rynkowym,
- brak wyraźnego wsparcia ze strony państwa – zarówno regulacyjnego, jak i finansowego,
- problemy związane z logistyką, w tym konieczność budowy specjalistycznej infrastruktury i restrykcyjne zasady bezpieczeństwa,
- nieopłacalność całkowitych kosztów użytkowania ze względu na ceny ogniw paliwowych, zbiorników na wodór i samego paliwa.
Jednym z kluczowych aspektów decyzji była niska gotowość rynku transportowego. Wyniki badań potwierdziły, że branża samochodów użytkowych nie osiągnęła etapu, w którym możliwa byłaby szeroka popularyzacja technologii wodorowych. Odbiorcy flotowi, którzy są głównymi klientami dostawczych aut, obecnie preferują modele elektryczne zasilane akumulatorami.
Dodatkowo Stellantis postanowiło skierować zasoby badawczo-rozwojowe na technologie, które obecnie gwarantują bardziej przewidywalne korzyści finansowe. Koncentracja na bardziej pewnych rozwiązaniach ma przynieść większe efekty na rynku.
Kolejnym istotnym czynnikiem była brak wyraźnego wsparcia ze strony państwa. Polska, zwłaszcza w porównaniu z innymi krajami europejskimi, dopiero rozwija programy promujące technologie wodorowe, nie dostarczając odpowiednich bodźców finansowych ani regulacyjnych.
Problemy logistyczne również odegrały znaczącą rolę. Stałe zaopatrzenie zakładu w wysokiej czystości wodór wymaga nie tylko inwestycji w specjalistyczną infrastrukturę, ale także wdrożenia restrykcyjnych zasad bezpieczeństwa, co znacznie zwiększa koszty i komplikacje w łańcuchu dostaw.
Ostatecznie kluczowym czynnikiem była kalkulacja całkowitych kosztów użytkowania. Obecne ceny ogniw paliwowych, zbiorników na wodór oraz samego paliwa czynią tę inwestycję nieopłacalną z perspektywy większości przedsiębiorców korzystających z pojazdów dostawczych.
Jak rezygnacja wpływa na rynek polski?
Decyzja Stellantis o odstąpieniu od produkcji dostawczych samochodów wodorowych w Polsce niesie za sobą rozległe skutki dla całego sektora motoryzacyjnego. Wpływa nie tylko na sam przemysł, lecz także znacząco komplikuje proces transformacji energetycznej w branży transportowej.
Przerwanie planów seryjnej produkcji takich pojazdów w gliwickich zakładach znacząco wyhamowuje rozwój rynku aut wodorowych w naszym kraju. Polska, zamiast umocnić swoją pozycję jako lider innowacyjnych, ekologicznych rozwiązań, traci szansę na zdobycie doświadczenia w tej zaawansowanej dziedzinie.
Zmniejszenie inwestycji w ogniwa paliwowe powoduje również zahamowanie rozwoju krajowego łańcucha dostaw. Dla lokalnych poddostawców to sygnał, by ponownie skupić się na tradycyjniejszych technologiach, odsuwając plany wdrożenia nowoczesnych rozwiązań związanych z pojazdami wodorowymi.
- ta decyzja przekłada się na wolniejsze tempo ograniczania emisji w transporcie,
- brak alternatywy w postaci praktycznych, zeroemisyjnych pojazdów użytkowych utrwala dominację napędu spalinowego,
- ośrodki kompetencji w technologii wodorowej przenoszą się do innych krajów,
- polska gospodarka traci unikalną okazję do rozwoju nowatorskich rozwiązań transportowych,
- osłabienie konkurencyjności Polski na tle Europy.
Przykładem kierunku, w którym migrują inwestycje, jest fabryka Hordain we Francji. Decyzja Stellantis osłabia pozycję Polski w obszarze technologii wodorowych i powoduje przesunięcie innowacyjnych działań za granicę.
Ciekawostką jest, że zrezygnowanie z aut wodorowych może pośrednio przyspieszyć rozwój elektromobilności opartej na samochodach elektrycznych zasilanych bateriami. Firma może teraz skierować większe zasoby na promowanie tego typu technologii, co wpłynie na:
- powstanie nowych stacji ładowania,
- rozbudowę infrastruktury wspierającej auta na prąd,
- przyspieszenie adaptacji samochodów elektrycznych w Polsce.
Jeśli chodzi o zatrudnienie, gliwickim pracownikom nie grożą natychmiastowe redukcje etatów. Jednak osoby specjalizujące się już w rozwiązaniach wodorowych muszą przemyśleć swoją przyszłość zawodową – niewykluczone, że będą chciały się przebranżowić lub nawet poszukać wyzwań poza granicami kraju.
Zmiany dotykają także współpracy naukowo-badawczej. Ambitne plany związane z rozwojem pojazdów wodorowych, które zakładały partnerstwa z uczelniami i instytutami badawczymi, teraz tracą wsparcie kluczowego sojusznika. To może wpłynąć na spowolnienie postępu technologicznego i wdrażania innowacji.
Jakie są alternatywy dla aut na wodór oferowane przez Stellantis?
Po wycofaniu się z produkcji dostawczych modeli napędzanych wodorem, Stellantis zdecydował się skoncentrować na rozwiązaniach, które mają większy potencjał rynkowy. Liderem wśród nich są bez wątpienia samochody elektryczne zasilane bateriami. Tego rodzaju auta dużo lepiej wpisują się w obecny poziom rozwoju infrastruktury oraz wyraźne oczekiwania ze strony klientów.
W segmencie dostawczym firma mocno inwestuje w elektryczne pojazdy typu BEV, m.in. takie jak Peugeot e-Expert, Citroën ë-Jumpy oraz Opel Vivaro-e. Te modele stanowią filar strategii elektryfikacji w koncernie. Oferują do 330 km zasięgu według normy WLTP i pozwalają na szybkie ładowanie – do 80% pojemności baterii w zaledwie 30 minut. Dzięki temu są wyjątkowo praktycznym rozwiązaniem dla sektora transportowego.
Kluczową przewagą elektryków nad pojazdami wodorowymi jest obecność znacznie bardziej rozbudowanej infrastruktury ładowania. W Polsce kierowcy mają już do dyspozycji ponad 2500 punktów ładowania, podczas gdy stacji z wodorem działa zaledwie kilka. Tak duży kontrast przekłada się na wygodę użytkowania i rentowność dla firm.
Stellantis inwestuje również w zaawansowane technologie ładowania. Oferowane ładowarki AC o mocy 22 kW umożliwiają sprawniejsze uzupełnianie energii na ogólnodostępnych stacjach prądu przemiennego. To odpowiedź na jedno z kluczowych wyzwań związanych z elektromobilnością – ograniczenie czasu, jaki trzeba poświęcić na ładowanie aut.
Oprócz w pełni elektrycznych modeli, producent dysponuje także innymi alternatywami:
- średniej wielkości dostawczaki w wersjach hybrydowych plug-in, które łączą napęd elektryczny i spalinowy dla zapewnienia większej elastyczności,
- pojazdy z tzw. range extenderem, gdzie niewielki silnik spalinowy służy jedynie do doładowywania baterii,
- nowoczesne silniki diesla zgodne ze standardem Euro 6d, przeznaczone dla klientów, którzy na razie nie planują całkowitego przejścia na napędy elektryczne.
Firma przygotowała również atrakcyjne rozwiązania finansowe, w tym korzystne warunki leasingu. Uwzględniają one wyższy koszt zakupu elektryka, rekompensowany jednak przez niższe wydatki związane z codzienną eksploatacją. Dodatkowo wdrożono dedykowane pakiety serwisowe, które zapewniają pełne wsparcie techniczne dla baterii i innych elementów napędu elektrycznego.
Istotnym elementem strategii Stellantis jest współpraca z operatorami energii oraz przedsiębiorstwami logistycznymi. Takie partnerstwa umożliwiają oferowanie kompleksowych usług – obejmujących nie tylko same pojazdy, ale też infrastrukturę ładowania oraz narzędzia do optymalizacji tras pod względem zasięgu.
Z analizy kosztów użytkowania (TCO), którą przeprowadził Stellantis, wynika, że auta elektryczne stają się realną alternatywą dla diesli już po trzech do czterech latach, szczególnie przy wykorzystaniu dostępnych dotacji. Rozwiązania te okazują się więc bardziej opłacalne od technologii wodorowej, która wciąż generuje wyższe koszty eksploatacji.
Statystyki rynkowe potwierdzają rosnące zainteresowanie elektrycznymi dostawczakami. W 2022 roku w samej Europie ich sprzedaż wzrosła o 40% w porównaniu do poprzedniego roku. Stellantis odgrywa tu znaczącą rolę, posiadając ponad 30% udziałów w tym dynamicznie rozwijającym się segmencie rynku.
Jakie są długoterminowe konsekwencje dla przemysłu motoryzacyjnego?
Decyzja Stellantis o zaprzestaniu produkcji samochodów dostawczych napędzanych wodorem w Polsce będzie miała długotrwałe konsekwencje, nie tylko dla gliwickiego zakładu. Odbije się to szerokim echem w całym polskim sektorze motoryzacyjnym, wpływając na powiązanych partnerów i poddostawców w kraju.
Przekazanie kompetencji w zakresie technologii wodorowej do innych europejskich fabryk, takich jak ta w Hordain we Francji, odbiera Polsce możliwość dalszego rozwoju umiejętności w tym segmencie. Zyskają na tym Francuzi, umacniając swoją pozycję na rynku ogniw paliwowych i przyspieszając proces wdrażania innowacji w tym obszarze.
Polska branża motoryzacyjna stoi przed koniecznością zmiany kierunków rozwoju. Firmy, które inwestowały w rozwiązania wodorowe, będą musiały poszukiwać alternatywnych technologii, takich jak:
- nowe rozwiązania związane z akumulatorami,
- lekkie konstrukcje pojazdów,
- optymalizacja zarządzania energią,
- udoskonalenia w konstrukcji silników spalinowych.
Odstąpienie od technologii wodorowej spowalnia proces dekarbonizacji flot dostawczych w Polsce. Wodór był szczególnie korzystny w cięższych pojazdach, gdzie obecne baterie mają ograniczoną efektywność, a brak tej opcji może znacząco opóźnić pełne przejście na transport bezemisyjny.
Decyzja Stellantis wpisuje się w globalną tendencję do specjalizacji branży. Obecnie:
- akumulatory dominują w przypadku lekkich aut osobowych i dostawczych,
- wodór coraz częściej staje się domeną transportu ciężkiego, kolei i żeglugi,
- ta specjalizacja wpływa na decyzje inwestorów i kierunki technologicznego rozwoju.
Wpływ na rynek pracy jest również znaczący. Rosnące znaczenie elektromobilności zwiększa zapotrzebowanie na ekspertów technologii bateryjnych, podczas gdy osoby specjalizujące się w wodorze mogą mieć trudności ze znalezieniem pracy zgodnej z ich kompetencjami. Uczelnie i ośrodki badawcze będą musiały dostosować swoje programy edukacyjne do nowych realiów rynku.
Dla firm związanych z technologiami nowoczesnymi to sygnał, że warto inwestować w:
- rozwój infrastruktury ładowania pojazdów elektrycznych,
- modernizację energetyki,
- przemyślaną rozbudowę sieci dystrybucji paliw alternatywnych.
W kontekście transformacji energetycznej producenci muszą być elastyczni. Odejście od technologii wodorowej podkreśla, że realia rynkowe zmieniają się dynamicznie, a nawet najbardziej obiecujące technologie mogą napotkać poważne przeszkody. Elastyczne modele produkcji i hybrydowe rozwiązania stają się koniecznością.
Mimo trudności wodór pozostaje perspektywiczny w sektorze transportu ciężkiego. Jeśli infrastruktura się rozwinie, a koszty ekologicznego paliwa spadną, wodór może powrócić do łask w perspektywie dekady lub piętnastu lat.
Zmiana strategii Stellantis to również wyzwanie dla instytucji publicznych. Konieczne jest dopasowanie polityk wspierających do bieżących wyzwań, takich jak:
- braki w infrastrukturze,
- wysokie koszty początkowe nowych rozwiązań,
- potrzeba ujednolicenia standardów oraz wspierania różnorodności technologicznej.
Decyzja ta przyspiesza koncentrację na technologiach bateryjnych, co czyni branżę bardziej jednolitą, ale zmniejsza różnorodność technologii dostępnych na rynku.